Przebudzenie Czarnych. Po klęskach nastąpiła w zespole mobilizacja. Zmontowano chyba najmocniejszy skład, na jaki ich stać. Do zespołu powrócili po kontuzji Andrzej Głowacz i Stanisław Gruszka, wzmacniając najbardziej newralgiczną formację – obronę. Praktycznie nie popełnili większego błędy. Strata dwóch goli, to przede wszystkim efekt rozluźnienia spowodowany wysokim prowadzeniem. Z przodu zagrali dwójką napastników – Marcin Pająk i Kacper Zmarzliński. Granit, który w ubiegłym sezonie wszystkich zachwycał swoją postawą, zmatowiał. Jakoś nie może „zatrybić”. W dodatku zabrakło w bramce Piotra Gogoli, najmocniejszego punktu drużyny.
Tak padały gole:
18' 1:0 – po zagraniu Kacpra Zmarzlińskiego Marcin Pająk z 15 metrów lewą nogą umieścił piłkę w prawym górnym rogu bramki Granitu.
19' 2:0 – gospodarze poszli za ciosem i zaraz po wznowieniu gry ze środka przechwycili futbolówkę. Kacper Zmarzliński z Marcinem Pająkiem zamienili się rolami. Marcin Pająk uprzedził bramkarza, wycofał do nadbiegającego Kacpra Zmarzlińskiego, a ten strzałem po zmieni nie dał szans ostatniej instancji czarnogórzan.
30' 3:0 – Kacper Zmarzliński dośrodkowywał z końcowej linii na 7 metr do Bartłomieja Bielańskiego, który główką posłał piłkę do siatki.
32' 3:1 – dośrodkowanie z rzutu rożnego i jeden z gospodarzy zaskoczył Marka Czyża.
34' 3:2 – Szymon Twardosz huknął pod poprzeczkę i bramkarz Czarnych musiał wyjmować futbolówkę z siatki.
36' 4:2 – dużą zasługę przy tym golu miał Kacper Zmarzliński, który starł się z obrońcą, bramkarz „wypluł” piłkę, a Bartłomiej Bielański ulokował ją w pustej świątyni.
63' 5:2 – kolejny raz dał o sobie znać Kacper Zmarzliński. Który dostał piłkę od Marcina Pająka na 8 metr. Po jego główce bramkarz dobrze zareagował, ale po palcach wpadła mu do siatki.
źródło: sportowepodhale.pl